Zacznijmy od tego, że medycy nie mogą występować w reklamach leków. Reguluje to artykuł 55 "Prawa farmaceutycznego", gdzie leki nazywane są "produktem leczniczym". Ale obowiązuje ich także Kodeks Etyki Lekarskiej, gdzie zapisano iż "lekarz nie powinien wyrażać zgody na używanie swego nazwiska i wizerunku dla celów komercyjnych" (punkt 2 artykuł 63). Dlatego nie powinni promować również wszelakich "wyrobów medycznych" (np. pieluchomajtek).
Niestety w telewizyjnych reklamach coraz częściej widzimy lekarzy (bardzo często podpisanych z imienia i nazwiska oraz wykonywanej specjalizacji) polecających wyroby medyczne i suplementy. Sprawa jest monitorowana przez Naczelną Izbę Lekarską - sądy lekarskie udzielają upomnień, a także nakładają kary finansowe. Przypadek pewnej lekarki trafił nawet do Sądu Najwyższego.
Zapytaj swojego doktora, czy porada lekarska z telewizyjnej reklamy jest dla ciebie odpowiednia. |
Odrębną kwestią jest udział w reklamach aktorów udających lekarzy. Producenci stosują sprytne chwyty, aby zasugerować, że dany produkt poleca lekarz. Na przykład akcja spotu dzieje się w pomieszczeniu przypominającym gabinet lekarski lub laboratorium. Aktor bardzo często ma na sobie fartuch przypominający lekarski kitel. Specyfik poleca też "doktor" lub "profesor", ale jakiej dziedziny nauki, tego już się nie dowiadujemy.
Sprawa udziału lekarzy w reklamach jest poważna, a dla mnie nawet bulwersująca. Denerwują mnie także fartuchy z naszytymi nazwami leków. Nie mogę już też patrzeć na długopisy, karteczki z zaleceniami i naklejki z logosami leków, które rozdawane są pacjentom. Tęsknię za czasami, gdy zrezygnowaliśmy z telewizora (który wrócił na mecze Euro w Polsce i już został - miłość do piłki nożnej zobowiązuje). Teraz staram się reklam nie oglądać, choć gdy widzę w nich moich kolejnych idoli (np. Ewana McGregora w reklamie perfum lub Dave Gahana w reklamie samochodu) pęka mi serce. M. wtedy powtarza, że "każdy ma swoją cenę"...
Lekarze wykonują zawód zaufania społecznego. Szkoda, że kilku z nich poprzez udział w reklamach skutecznie to zaufanie podważa.
Otwierasz temat rzeke. Pacjenci wierza naprawde w to, co zobacza. A w Polsce to chyba tylko lekomanii mieszkaja.
OdpowiedzUsuńTak, temat z konieczności potraktowałam skrótowo, ale musiałam go poruszyć.
UsuńRzeczywiście jako naród lubimy mieć pełną apteczkę - leki i "leki" na wszystko...
Przepraszam, że tak późno opublikowałam komentarz (życie pozablogowe).
PS Fajny ten Twój blog, mam nadzieję, że kiedyś zdołam więcej przeczytać, niż tak jak dziś tylko zerknąć!
Pozdrawiam,
A.
Też bardzo ubolewam nad tymi parszywymi reklamami medykamentów... A suplementów diety na słuch, wzrok i sama nie wiem co jeszcze najbardziej. I również uważam, że chodzenie w fartuchu z nazwami leków czy firmy farmaceutycznej jest średnią opcją. Pacjenci zwracają na to uwagę wbrew pozorom, więc nie jest to kwestia "fartuch to fartuch", jak to się czasami mówi. Ja bym nie chciała w takiej "firmowej" odzieży przyjmować pacjentów, bo sama zwracam uwagę na takie drobiazgi.
OdpowiedzUsuńNajlepiej w ogóle reklam nie oglądać :P
UsuńCo do naszywek, to nie mogę się nie zgodzić, choć przyznam, że M. miał taki jeden fartuch do przychodni, ale na moją prośbę już dawno się go pozbył.
Przepraszam, że tak późno opublikowałam komentarz (życie pozablogowe).
Pozdrawiam, A.
Niestety wielu z nas nie zdaje sobie sprawy z tego jakie świństwa zażywają... Dlatego trzeba ludzi uświadamiać!
OdpowiedzUsuńOj tak...
UsuńA.
I jeszcze link dla zainteresowanych tematem:
OdpowiedzUsuńhttp://www.nil.org.pl/aktualnosci/glowny-inspektor-sanitarny-o-reklamach-suplementow-diety-z-udzialem-lekarzy-i-farmaceutow
A.
Tak wygląda świat reklamy. Ludzie uwierzą i kupią wszystko, byleby było ładnie zapakowane. Niestety nikt tam się nie przejmuje czy pacjentom to pomoże czy nie. Liczy się sprzedaż. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń