piątek, 8 lutego 2013

Szczepić albo nie szczepić, czyli oto jest pytanie (część II)

Szczepienia małych dzieci wzbudzają wiele kontrowersji. W komentarzach pod prawie każdym tekstem o szczepionkach trwa pyskówka pomiędzy zwolennikami a przeciwnikami kłucia. 

Mitów na temat szczepionek jest mnóstwo. Ani M. (który wciąż powtarza, że leczenie dzieci to zupełnie inna bajka niż leczenie dorosłych), ani tym bardziej ja, nie czujemy się odpowiednimi osobami do obalania tych przesądów. Jednak znajomi pytają o nasze zdanie w tej sprawie. Podeprę się więc autorytetem naukowca, którego tekst na temat szczepień znalazłam w Medycynie Praktycznej (specjalistyczny portal, którego wydawnictwa prenumeruje 99% lekarzy, więc chyba można mu zaufać) i skomentuję kilka najczęściej powtarzających się fałszywych teorii:

1. Nasi rodzice i dziadkowie dostawali mniej szczepień i byli zdrowsi.

Bzdura! Tak, szczepień faktycznie było mniej, ale umieralność niemowląt wynosiła wtedy 100 na 1000. Moja babcia straciła siostrę i brata - zmarli na krztusiec/koklusz nie doczekawszy 1-go roku życia. Współcześnie śmiertelność zmalała do 6 na 1000. Liczby mówią same za siebie. 

2. Lepiej zachorować i zdobyć odporność naturalnie, niż wszczepić sobie bakterie.

Jasne, można wziąć udział w "ospa party" i liczyć na to, że nie będzie śmiertelnych powikłań. Bezpieczniej jednak zdobyć taką samą, naturalną odporność w kontrolowany sposób. Poważne niepożądane objawy są w tym przypadku znacznie rzadsze.

3. Szczepionki zawierają toksyczną rtęć i powodują uszkodzenia mózgu.

Więcej niebezpiecznej rtęci można znaleźć w tuńczyku, niż w skojarzonej szczepionce przeciwko błonicy, tężcowi i krztuścowi. Ta niewielka ilość zawarta w niektórych szczepionkach według wszystkich organizacji zdrowia nie jest niebezpieczna dla zdrowia. 

4. Szczepionki powodują autyzm.

Jakiś facet w Anglii opublikował takie twierdzenie, które w 2011 obaliło i okrzyknęło fałszerstwem naukowym wielu badaczy. Autyzm ujawnia się zwykle w 18-24 miesiącu życia i zbiega się z podawaniem szczepionki przeciwko odrze, śwince i różyczce, dlatego niesłusznie uważany jest za następstwo szczepienia.

5. Duża ilość szczepionek naraz osłabia odporność i powoduje choroby.

Żadne badania tego nie potwierdziły. Dziecko ma kontakt z ogromną ilością wirusów i bakterii każdego dnia, te zawarte w szczepionkach są o wiele bezpieczniejsze.

Uff, to była teoria. Zainteresowanych odsyłam do oryginalnego tekstu, który można przeczytać klikając tu. Przy okazji polecam też bezpłatną aplikację MP na androida "Moje dziecko" - przetestowałam, czytam sobie wieczorami jak nie mogę zasnąć, bo M. chrapie.

A teraz praktyka:

Nasze zdanie (moje i M.) jest takie, że korzyści ze szczepionek są o wiele większe niż ryzyko ewentualnych powikłań. Bo trzeba uczciwie powiedzieć, że jakieś ryzyko jest. Tak jak w przypadku każdego innego leku możliwe są niepożądane objawy. Dlatego żaden lekarz nigdy nie da gwarancji, że akurat u waszego dziecka nie wystąpią komplikacje. Ze statystyk jednoznacznie wynika, że powikłania poszczepienne są rzadkie. To pewnie nie pociesza rodziców, których pociechy ucierpiały w wyniku szczepień (choć my osobiście nie znamy takich). W naszej opinii gra jest warta świeczki. 

Jeśli chodzi o szczepienia obowiązkowe to stwierdziliśmy, że tu nie ma dyskusji - kłujemy. Co do zalecanych, to powiem tak: ostateczna decyzja należy do rodziców. Trzeba mieć świadomość, że nie chronią przed wszystkimi możliwymi przyczynami chorób. My ze względu na pracę M. (codzienny kontakt z wirusami i bakteriami), po konsultacji z pediatrą, zdecydowaliśmy się na cały pakiet. I to tych skojarzonych, typu 6 w 1 . Co nie znaczy, że pojedyncze są gorsze. Mój gin porównując kiedyś dwa leki, droższy i tańszy, powiedział, że są jak dwa samochody - luksusowy i zwykły - obydwoma dojedziesz, ale w innych warunkach. Nie ma więc co panikować, jeśli nie stać was na skojarzone. Bo trzeba przyznać: wychodziliśmy z poradni dziecięcej lżejsi o 500 zł, ale obiecaliśmy sobie, że na leczeniu i pieluchach (chodzi o częstotliwość ich zmieniania, nie producenta) dla H. nie będziemy oszczędzać. Becikowe, kasa z ubezpieczenia i prezenty mieszczące się w kopertach poszły więc na szczepienia. Ale mogliśmy sobie na to pozwolić też z tego powodu, że większość ciuszków dostaliśmy od rodziny, przyjaciół i znajomych, w kosmetyki oraz dziecięce oprzyrządowanie zaopatrują nas dziadkowie, a wujkowie i ciocie są niewyczerpanym źródłem zabawek.

Za nami więc szczepienia obowiązkowe oraz pneumo, przed nami kolejne obowiązkowe i meningo, a także ospa, WZW A, KZM i może grypa. Czy mamy nieuzasadnione obawy szczepiąc H.? Ja - tak. M. moje lęki pomija (pogardliwym?) milczeniem. W każdym razie  obydwoje uważamy, że komuś trzeba zaufać, a ludzie dopuszczający szczepionki do użycia znają się na swojej robocie.

A na koniec wyznanie: nie udało nam się zaszczepić H. przeciwko rota, bo ... przegapiliśmy termin. Piszę o tym nie bez wstydu dlatego, żeby pokazać, że nawet całkiem poukładanemu lekarzowi i jego mniej rozgarniętej żonie zdarzyło się zagubić w terminarzu sczepień, mimo przeczytania mnóstwa ulotek, książeczek i kalendarzyków, w które wyposażyła nas poradnia dziecięca. Trudno, zamiast tego musi wystarczyć dokładny prysznic M. jak tylko wraca po pracy do domu.


14 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że jak u siebie na blogu będziesz pisać o szczepieniach, to zrobisz kopiuj-wklej ;)
      A.

      Usuń
  2. A czy wiesz kto sponsoruje tą jakże bezsrtonną Medycynie Praktyczną?? Przede wszystkim producenci szczepionek :) - to tak gwoli informacji ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jej, a ja naiwna myślałam, że to lekarze (m.in. M.) sponsorują MP, prenumerując jej czasopisma... No, ale jeśli jesteś zwolennikiem/zwolenniczką teorii spiskowych (ja nie jestem), to można przyjąć, że lekarzy sponsorują producenci szczepionek, więc by Ci się zgadzało...
      PS Nie zapominaj także o Żydach, bankierach i masonach, którzy rządzą światem!
      A.

      Usuń
    2. Nie zamieszczę też linku, który mi posłałeś/aś. Jest tam takie nagromadzenie teorii spiskowych, że strach się bać! Muszę dbać o samopoczucie moich czytelników. Sorry: mój blog - moje zasady.
      Pozdrawiam,
      A.

      Usuń
  3. A mnie żaden z punktów (odpowiedzi) nie przekonuje. Brzmi jak odbijanie piłeczki osoby siedzącej w "tym biznesie" i uciszającej próby samodzielnego rozumowania zainteresowanych

    Kiedyś szczepionki nie były aż tak niebezpieczne jak te dzisiejsze. Dlatego to teraz obserwujemy tak wiele przypadków osób z chorobami i okaleczeniami poszczepiennymi.

    W jaki "racjonalny" sposób wyjaśni Pani/Państwo obecność w szczepionkach następujących substancji silnie toksycznych:
    -emulgator Polysorbate 80 (monooleinian polioksyetylenosorbitolu)
    -formaldehyd
    -rtęć (tak, nawet w tak "małej dawce" jest okrutnie szkodliwa dla ledwo narodzonego niemowlęcia!
    -aluminium
    -sorbitol
    i inne zanieczyszczenia?

    Czy "panowie w laboratorium" nie dysponują zdrowszymi "konserwantami" aniżeli te toksyczne? Przy takiej wiedzy o szkodliwości różnych substancji oraz różnorodności dostępnych środków konserwujących? Czy to dlatego "nawciskali" do szczepionek te powodujące uszkodzenia mózgu, zatoksycznianie organizmu, osłabiające odporność i zaburzające płodność środki??


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Anonimowy,
      proszę o ponowne, uważne i wnikliwe, przeczytanie posta i uwag technicznych.
      Proszę zwrócić uwagę, że używam słów: "my, nasze, ja".
      Szczepimy, ponieważ ufamy ludziom, którzy są odpowiedzialni za szczepionki (ja) i jest to zgodne ze stanem naszej wiedzy (M.).
      Trudno mi się odnieść do Pani/Pana pytań, bo nie jestem naukowcem, lekarzem, czy chemikiem, tylko skromnym kulturoznawcą (nie mogę w tej chwili zapytać M. bo jest w pracy). Jeśli dręczą Panią/Pana te zagadnienia proponuję napisać do autora przytoczonego artykułu.
      Z emocjonalnego tonu wypowiedzi pozwolę sobie wywnioskować, że ma Pani/Pan swoje zdanie na temat szczepionek i ma Pani/Pan do tego pełne prawo. Nie zgodzę się jedynie z zarzutem "uciszania". Mimo że zawarte tu opinie są subiektywne, staram się zachęcać do wyrobienia sobie własnego zdania w każdej poruszonej przeze mnie sprawie.
      A.

      Usuń
  4. ad.1 - nawet jeśli była taka umieralność to po primo jakie były warunki życia?! ja się pytam, czy takie jak dzisiejsze?? secondo czy też wiedziano jak leczyć koklusz i rozumiem że dostęp do dzisiejszych leków był taki sam??!! ych:/ ad.2 a kto mówi tylko o ospie??!! ogólnie organizm sam nabiera odporności poczynając od życia płodowego, inaczej w dniu narodzin conajmniej 95% noworodków umierałaby ad.3 tiomersal zawiera nie tylko szczepionka DTaP to środek konserwujący więc ??? ad.4 autyzm my jako rodzice przebywający 24h na dobę z dzieckiem, możemy sami zauważyć, choćby jeśli zmiana zachowania dziecka nastąpiła poniżej 18 m-ca:/ ( tzw. nagły brak komunikacji!) ad.5 na logikę biorąc ( nie potrzebuję nawet badań, choć prawda jest taka że istanieją tyle że trudno im ujrzeć światło dzienne ) jeśli zaszczepię dziecko cały organizm zaczyna obronę i teraz co się zaczyna dziać jeśli przypałęta się jakieś choróbsko?? jak organizm ma jeszcze "wyczarować" kolejne przeciwciała do obrony????!!!!!! wtedy możemy czekać na tragiczne wydarzenia! - to tyle w temacie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Anonimie,
      ilość znaków interpunkcyjnych (głównie wykrzykników i pytajników) w twojej wypowiedzi wskazuje, że zaraz zacznie się to, czego obawiałam się od początku - czyli pyskówka.
      Odpowiedzią niech będzie to, co napisałam poprzednikowi/poprzedniczce (komentarz powyżej).
      A.

      Usuń
  5. Kiedyś było mniej szczepień, ale też i mniej leków ratujących zdrowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, stąd wniosek, że medycyna się rozwija i my mamy zamiar korzystać z jej osiągnięć.
      A.

      Usuń
  6. Szczepić czy nie szczepić? Mam już na ten temat zdanie i jest ono najlepsze, bo moje własne i niekogo nie muszę do nieczego przekonywać. Powyższy tekst też chyba nie miał takich aspiracji... Jak mi się wydaje, miał on (ten tekst) być prezentacją pewnej "zdrowotnej" koncepcji, czy tam "filozofii". I uprzejmie dziękuję żonie młodego lekarza, że zechciała podzielić się również ze mną swoimi przemyśleniami:) R.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej R!
      I oto chodzi! Brain - use it! :) Pozdrawiam,
      A.

      Usuń
  7. Witam wszystkich ponownie,
    pojawiło się jeszcze sporo komentarzy antyszepionkowców (wow, ale jesteście zorganizowani!). Wczoraj wieczorem chciałam jeszcze je publikować i wszystkim odpowiadać, ale doszłam do wniosku, że jeśli ktoś chce poznać ich teorie, to przecież internet jest ich pełen, wystarczy poszukać. Nie ma sensu wirtualnie i anonimowo przerzucać się tu argumentami, które ani jednej, ani drugiej strony nie przekonują. My trzymamy się swojej opinii.
    Obiecałam sobie, że nie będę taką blogową mamusią, która zamiast spędzać czas ze swoim dzieckiem, pisze że spędza z nim czas... Dobrej niedzieli wszystkim życzę!
    A.

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za każdy komentarz, ale spamerom i hejterom dziękuję, nie publikuję!