piątek, 11 października 2013

Porszaki i dżaguary, czyli pokaż lekarzu, co masz w garażu (kompleksy polskie część druga)

Obiecany tu post.

Też macie wrażenie, że w Polsce nie wybacza się sukcesu, a już szczególnie jeśli idzie on w parze z dobrą sytuacją finansową? Bo ja tak i to od dawna - na długo przed tym, jak z dziewczyny po humanistycznych studiach, z 6-osobowej średniozamożnej rodziny, stałam się spełnioną zawodowo kobietą i żoną swojego męża, którego zawód predestynuje do zaliczania się do elity (uwaga: ironia!). 

Gdy gdzieś w mediach pojawia się narzekanie lekarzy na zarobki, zwykle jakiś anonimowy komentator prędzej czy później przypomni owo słynne porzekadło "pokaż lekarzu, co masz w garażu". Chyba nikt oprócz księży nie jest tak często rozliczany z tego, czym jeździ. Ale o księżach tu dziś nie będzie, nazwisko pewnego arcybiskupa pojawiło się odmieniane przed wszystkie przypadki u prawie wszystkich moich znajomych, więc wybaczcie, ale ja sobie podaruję ten temat.

Więc jak to jest z autami lekarzy? Powiem tak: znam takich, którzy rozbijają się samochodami, których ceny moja niezdolna do matematycznych uniesień głowa nie jest w stanie ogarnąć. Ale znam też takich, który poruszają się czymś, co bardziej przypomina kuwetę na kółkach niż auto. Jest to więc uwarunkowane sytuacją finansową - każdy jeździ tym, na co go stać. Czyli (co może być dla niektórych szokiem) dokładnie tak jak w innych grupach zawodowych! Choć trzeba uczciwie powiedzieć, że "doktory" mają słabość do luksusowych marek... Może dlatego, że sporo czasu spędzają w drodze, a dilerzy skutecznie ich kuszą.

Czym jeździ M.? Otóż M. jeździ niezłym furaczem. Oczywiście co jest dla kogo furaczem jest względne, ale jeśli chodzi o mnie, to ma prawdziwie wypasioną brykę - normalnie cudo niemieckiej myśli inżynieryjnej. I tu podziękowania dla brata M., który jako pracownik korporacji motoryzacyjnej związanej z ową niemiecką marką, ma duuuże zniżki dla swojej rodziny (pozdrawiamy cię Mr!). 

Czym jeżdżę ja? Po sprzedaży mojego poprzedniego auta obiecaliśmy sobie, że kolejnego francuza nie kupimy. Niedawno, po pół roku oszczędzania, kredytowania i przeglądania milionów ofert na portalach samochodowych kupiliśmy wreszcie samochód dla mnie. I tu zaskoczenie: wybraliśmy.... popularny model francuskiego producenta. No cóż, podobno człowiek uczy się na błędach - my do tych ludzi najwyraźniej nie należymy. I tu kolejne podziękowania, tym razem dla naszego Szefa Wszystkich Mechaników (zwanego też Królem Zderzaków) za zniżkę w warsztacie. A przy okazji pozdrowienia dla naszej dystrybutorki części zamiennych, dla której rozmowa o reflektorach ksenonowych do golfa to czysta przyjemność. 



I na koniec chciałam jeszcze dodać, że jak już będziemy obrzydliwie bogaci to M. będzie jeździł porsche 911, a ja jakimś pięknie odrestaurowanym, starym jaguarem.

7 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Jeśli taki, jak w starych Bondach, to ja też poproszę :D
      a.

      Usuń
  2. Nie ma co się przejmować co mówią inni. Oni zawsze będą równać w dół ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli z mojego posta wynika, że się przejmuję, to bardzo przepraszam, nie było to moim zamiarem :P
      Pozdrawiam :)
      A.

      Usuń
  3. Jako że przypadkowo również pochodzę "z 6-osobowej średniozamożnej rodziny" całkiem przypadkowo to mogę się wypowiedzieć. I w pełni się z Tobą zgodzić. To czym się jeździ lub jak się mieszka w największym stopniu zależy od tego jak ciężko się pracuje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak trochę po czasie, ale chciałam dodać swoje 3 grosze :) znam lekarza, ginekologa i to sławnego na cały nasz kraj i nie tylko, który jeździ volkswagenem polo z 95 r. Zarabia niesamowite pieniądze, żona, lekarz jeździ najnowszym bmw, a ten lekarz takim niepozornym autkiem sobie jeździ. W dodatku zero pychy, prestiżu, o 1.00 w nocy odbierze telefon, on chyba nie śpi, pracuje do nocy. Szanuje wszystkich ludzi. Wspaniały człowiek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i po czasie, ale jak miło i na temat :)
      Pozdrawiam,
      A.

      Usuń

Będę wdzięczna za każdy komentarz, ale spamerom i hejterom dziękuję, nie publikuję!