niedziela, 21 kwietnia 2013

Będzie dobrze, czyli o trudnej sztuce rozmowy

M. ostatnio zbulwersowała historia pacjenta, który po zdiagnozowaniu raka płuca, usłyszał od swojego lekarza słowa: "będzie dobrze". W trakcie leczenia nowotwór dał przerzuty, więc chory postanowił zaskarżyć medyka i ... wygrał w sądzie jakieś gigantyczne odszkodowanie. Podkreślam, że nie znam szczegółów tej sytuacji, niestety nie udało mi się nic na ten temat znaleźć. Dlatego mogę jedynie przypuszczać, że lekarz użył wyrażenia "będzie dobrze" nie tylko jako diagnozy medycznej, ale i w celu pocieszenia, podniesienia na duchu pacjenta. Innymi słowy wypowiedział się jako współczujący, życzliwy człowiek. Czy właśnie za to został ukarany? Z kolei chory potraktował dosłownie słowa, które usłyszał. Uwierzył w opinię fachowca i przeżył zapewne największy w życiu szok, rozczarowanie i wreszcie złość (skoro zdecydował się iść do sądu). 

Ogromnie współczuję obydwu stronom konfliktu. Lekarzowi - bo wierzę, że miał dobre intencje. Pacjentowi - bo nie zazdroszczę mu ciężkiej choroby. Ale podejrzewam, że taki wyrok nie przyniesie nic dobrego. Gdy wieść o rozwiązaniu tej sytuacji przez sąd rozniesie się wśród lekarzy, mogą oni mówić jeszcze mniej chorym, bojąc się, że będą "chwytani za słówka". A pacjenci zaczną chodzić do lekarzy z dyktafonami. Nikt nikomu nie zaufa, aż w końcu dojdziemy do punktu,  w którym będziemy się nawzajem pozywać jak w Stanach Zjednoczonych (prawnicy i odzyskiwacze odszkodowań już zacierają ręce).

Zastanawia mnie więc, jak przekazywać pacjentom złe wieści? Na pewno przemawiać zrozumiałym językiem (ale to temat na inny post). Pytanie brzmi: mówić wprost brutalną prawdę, czy pomijać najgorsze scenariusze, dając nadzieję na wyzdrowienie? Od wielu lat powtarzam, że martwi mnie fakt, iż w programie studiów, które kończył M., nie znalazły się praktyczne zajęcia uczące rozmowy z pacjentem. Czy zamiast 2 tygodni (nawet nie semestru!) zajęć z psychologii, na których przyszli lekarze uczyli się historii (tak, historii - nie metod!) tej dziedziny nauki, nie można było zorganizować warsztatów? Nawet ja, w swojej krótkiej karierze biurwy, mam za sobą szkolenie pt. "Profesjonalna obsługa klienta w urzędzie". Dlaczego więc nikt nie uczy studentów medycyny jak radzić sobie z jednym z najtrudniejszych wyzwań, z jakim będą się musieli zmierzyć? 

A wy co myślicie - jak rozmawiać z pacjentem?



fot. sxc.hu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będę wdzięczna za każdy komentarz, ale spamerom i hejterom dziękuję, nie publikuję!