Po "Weselu" miałam doła. A w dodatku oglądałam je na kilka tygodni przed własnym i to z polecenia przyszłego teścia, co dodawało dodatkowego smaczku całej sprawie. Po zobaczeniu "Domu złego" razem z M. czuliśmy się... zmieleni. To chyba będzie odpowiednie słowo. Ten film długo w nas tkwił. Na "Różę" szliśmy do kina przygotowani. I rzeczywiście było tak, jak napisał jeden z recenzentów: gdy tylko wydawało się, że bohaterowie wychodzą na prostą, spotykało ich kolejne nieszczęście. Nie miało się jednak wrażenia, że reżyser i scenarzysta znęcają się nad nimi, ich losy były dobrze umotywowane. W trakcie wychodzenia z sali patrzyliśmy więc z lekkim pobłażaniem na wstrząśniętych ludzi, głównie pary (akurat były walentynki), które spodziewały się chyba "fajnego filmu z tym przystojnym aktorem". Dawno nie widziałam tylu osób wychodzących z seansu z multipleksu w całkowitym milczeniu. Ostatnio zapoznaliśmy się także z "Drogówką" i znowu nami zatrzęsło.
Dlatego niesamowicie się ucieszyłam, że Wojciech Smarzowski wziął się (a podobno właściwie już skończył) za prozę mojego ulubionego pisarza - Jerzego Pilcha.
Pilchowi poświęciłam dwa lata. Czytałam go już w liceum, ale dopiero na studiach poznałam dokładnie jego prozę, felietony, a także działalność medialną. Pamiętam, jak na pierwszym seminarium moja opiekunka pracy magisterskiej zaczęła wymieniać pisarzy, w których się specjalizuje, a mi brzmiało w uszach tylko jedno nazwisko "Pilch, Pilch, Pilch". I tak mi zostało do dziś. Z ogromną przyjemnością przeczytałam jego ostatnią powieść. Walnęłabym tu jakąś recenzję, ale musiałabym powtórzyć to, co wszyscy inni: że fraza, że luteranie, że śmiesznie, a czasem strasznie, nawet mrocznie. Bo Pilch w "Wielu demonach" rozprawia się ze śmiercią i robi to zacnie.
Z niecierpliwością czekam na początek przyszłego roku i ekranizację "Pod Mocnym Aniołem". Tym bardziej, że w książce (a i jak się zapowiada w filmie) ważny jest wątek medyczny.
Poniżej interesujący materiał z planu najnowszego filmu Wojciecha Smarzowskiego.
Smażowskiego uwielbiam. Choć filmy mnie nie szokują. Po prostu są mocne, są dobre, są o czymś i są autentyczne. Jednak Drogówka to dla mnie zbyt duży hardcore. Również czekam na kolejny film choć nie jestem wielką fanką Pilcha.
OdpowiedzUsuńMnie też nie szokują, raczej... wstrząsają. Tak jak napisałaś - są bardzo prawdziwe.
UsuńW takim razie być może spotakamy się w przyszłym roku w kinie:P
A.