niedziela, 8 września 2013

Sex, drugs and rock&roll, czyli o pasjach lekarzy

M. ma pięć pasji:
1. córeczka,
2. żoneczka (na tym etapie życia łaskawie godzę się na drugie miejsce),
3. utrzymywanie porządku,
4. tennis ziemny,
5. kolekcjonowanie porsche 911.

W piątek i sobotę uczestniczył w swoim pierwszym "branżowym" turnieju tenisowym. Zajął trzecie miejsce w swojej kategorii grupowej i drugie w deblu. Pękamy z dumy. 

Okazja ta zmobilizowała mnie do napisania paru słów o pasjach lekarzy. Przeglądając gazety lekarskie prenumerowane przez M., zauważyłam że lekarze bardzo chętnie oddają się hobby i to mimo ustawicznego zapracowania. Wędkują, latają, uprawiają sporty, ale i piszą, malują, śpiewają. To chyba wynika ze specyfiki tego zawodu. Wierzcie mi: po przyjściu z pracy opowiadanie o niej to ostania rzecz na którą M. ma ochotę. 

Medycy łączą się w pary najczęściej z innymi lekarzami (ewentualnie z osobami z ich środowiska: pielęgniarkami, laborantkami, farmaceutkami, przedstawicielkami farmaceutycznymi).  Nie wynika to jednak z chęci zamknięcia się w swojej kaście, tylko z prozaicznego powodu, że związki rodzą się zwykle na studiach. Jeśli tam się nie uda kogoś poznać, to potem już tylko w pracy, bo czasu by gdzieś wyjść zwykle nie ma. Przy okazji nieformalnych spotkań z innymi lekarzami zauważyłam, że większość z nich to prawdziwi pracoholicy i między sobą mogą opowiadać o robocie bez przerwy. Zwykle jestem jedyną w towarzystwie "nie-lekarką" i nic nie rozumiem z ich medycznego bełkotu, więc śmiertelnie się nudzę. Lekarz z pasją w takiej grupie to dla mnie prawdziwe wybawienie, bo można z nim pogadać o czymś więcej niż o babie, co to do niego przyszła.


Co z tego wynika dla nas pacjentów? Wybierajcie lekarzy z pasją. Hobby pomaga zapomnieć, odstresować się, zdystansować i zrelaksować. Szczęśliwy lekarz = zadowolony pacjent. Nie namawiam was do wyrecytowania jednym tchem przy następnej wizycie: "Dzieńdobrybolimniegardłoaprzyokazjimapanjakąśpasję?". Ale jeśli kiedyś będziecie się wahać pomiędzy doktorem posiadającym hobby, a takim który żyje tylko swoją pracą - to wybierzcie tego pierwszego.


Aha i jeszcze jedno gwoli wyjaśnienia: M. zbiera porszaki, ale (na razie, hehe) modele w skali 1:18. Wszystkich zainteresowanych tematyką motoryzacyjną w kontekście medycznym informuję, że post "Pokaż lekarzu, co masz w garażu" się pisze.
Aktualizacja z 11.10.2013 - post ów znajdziecie klikając tutaj

4 komentarze:

  1. Wiesz to wszystko racja. Ja wróciłam do swojego zaniedbanego hobby dopiero, gdy zaczęłam poracować. Trzeba mieć jakąś odskocznię od pracy, a dom i dzieci to trochę "za mało" trzeba mieć coś swojego, co pozwoli się wyładować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Bo tak naprawdę ten post mógłby dotyczyć każdego zawodu. Zrelaksowany pracownik to dobry pracownik. Zawsze też powtarzam, że trzeba pozwalać partnerowi/partnerce na jakieś hobby, własną przestrzeń i czas... Żeby ich nie szukał u kogoś innego ;)
      A.

      Usuń
  2. Dobrze jest tym, którzy znaleźli w swoim życiu odskocznię o pracy w postaci pasji... Bo pracoholizm to grzech ciężki. Nie każdy dostąpił jednak łaski posiadania hobby :( A czasami bywa tak, że to właśnie medycyna, którą uprawiamy zawodowo jest naszą pasją i największą fascynacją. Zdarza się, że i medyk bez hobby może być ciekawym człowiekiem oraz dobrym specjalistą... Przynajmniej taką mam nadzieję ;)
    A.G

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam!
      Jeśli ktoś pracuje w zawodzie, który jest jednocześnie jego pasją, to może się nazywać prawdziwym szczęściarzem! Na pewno posiadanie hobby nie oznacza od razu, że lekarz jest dobrym specjalistą (i człowiekiem). Mój post może mieć taki wydźwięk, za co przepraszam, bo nie było to do końca moją intencją. Istnieje zły pracoholizm, prowadzący do wypalenia,zawodowego, a także do problemów w pracy i życiu prywatnym. Ale jest również dobry: pozytywne zakręcenie, chęć działania, kształcenia się - i własnie takiego wszystkim lekarzom życzę.
      Pozdrawiam,
      A.

      Usuń

Będę wdzięczna za każdy komentarz, ale spamerom i hejterom dziękuję, nie publikuję!