To taki czas w roku, który powinien nas skłonić do refleksji, więc może warto się pochylić nad własnymi błędami, uderzyć w piersi i wyznać parę przewinień. Oto 7 grzechów głównych pacjentów, z moimi i M. komentarzami.
Najpierw jednak proszę zapoznać się z materiałem, który mnie zainspirował - do wyboru obrazki + tekst lub wersja filmowa dla leniwych (polecam obie bo się uzupełniają), wszystko dostępne pod tym linkiem www.zdrowie.gazeta.pl
7 GRZECHÓW GŁÓWNYCH PACJENTÓW:
7 GRZECHÓW GŁÓWNYCH PACJENTÓW:
1. Wykrywają choroby po obejrzeniu serialu medycznego.
M: Jeszcze mi się nie zdarzyło spotkać takiego pacjenta.
A: Ja też nic nie diagnozuję po emisji serialu, ale może to dlatego, że ostatnio mało oglądam - wolę ten tasiemiec, który rozgrywa się w moim własnym domu. A poza tym seriale medyczne mają najczęściej mało wspólnego z rzeczywistością.
2. Wierzą w mity.
Oj tak. W końcu na czym, jak na czym, ale na leczeniu to my Polacy się znamy. Po pierwsze mama się tak leczyła i jej pomogło, po drugie szwagierka siostry sąsiadki kuzynki mojej koleżanki kiedyś to miała i umarła, po trzecie przecież WSZYSCY wiedzą, że leki to trucizna i wcale nie pomagają...
M: Bez komentarza.
A: Dobra, biję się w piersi. Też kiedyś myślałam, że po popiciu śliwek wodą będę miała (sorry) sraczkę. Ba! Jako dziecko bałam się, że połknięta pestka spowoduje, że w brzuchu urośnie mi drzewo. Na szczęście teraz jestem już mądrzejsza (?), a o obalaniu medycznych mitów pisałam już tu.
3. Diagnozują i leczą się przez internet.
Dr Google rządzi! Internetowe fora, blogi (hłehłe) i strony poświęcone samoleczeniu mają miliony wyświetleń. A potem u lekarza ta ulga, gdy obawy się nie potwierdzają lub (co gorsza) ta złość, że konował się nie poznał na chorobie!
M: Pacjenci wpisują sobie objawy w wyszukiwarkę i zawsze wychodzi im najgorsza opcja, najczęściej śmiertelna choroba. Wchodzą do gabinetu z gotową diagnozą. Rzadko kiedy choroba się potwierdza, ale na szczęście pacjenci dają się przekonać, że nie mieli racji.
A: Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień! Tak, zdarzyło mi się sprawdzać objawy w internecie, podejrzewać nieuleczalne choroby i w dodatku publikować czasem posty o zdrowiu, czyli o czymś, na czym się kompletnie nie znam. Mea culpa, mea maxima culpa!
4. Na ostry dyżur przychodzą w każdej sprawie.
Bo chcę sobie zrobić badania. Bo nie chce mi się się czekać w kolejce do specjalisty. Bo płacę składki. Bo teraz miałem czas. Bo był weekend i wcześniej nie miałem czasu. Bo wy lekarze tu jesteście od tego. Bo mi się leki skończyły. Bo jak nie, to was nagram/opiszę w gazecie/podam do sądu. Bo mi się należy!!!
M: Temat - rzeka. Pierwszy lepszy przykład z brzegu: 2.15 w nocy. Pacjent ze skierowaniem na kolonoskopię wystawionym 1,5 miesiąca temu. Dlaczego tak późno pan przychodzi?! - pytam - Bo wcześniej nie miałem czasu...
A: OK, OK, rozumiem - na SOR tylko w stanie zagrożenia życia, ale nie jesteśmy lekarzami i czasem nie jesteśmy w stanie rozpoznać, kiedy sprawa jest poważna, a kiedy może zaczekać do wizyty u lekarza rodzinnego.
5. Do lekarza idą się wygadać.
Złorzeczą na długie kolejki, wyczekiwanie na korytarzu i przetrzymywanie pacjentów w gabinecie. A gdy już tam trafią, opowiadają o wszystkich swoich schorzeniach (by ogólną sytuację zdrowotną dobrze przedstawić), o chorobach znajomych (w razie gdyby to zakaźne było), o ostatnich wyborach i meczu, o psie i jego kupie...
Gdy po wykonaniu badań choroba nie potwierdza się, na sugestię udania się do lekarza duszy reagują zdziwieniem, szokiem, obrazą lub wściekłością.
M: Jest spora grupa pacjentów przychodzących sobie pogadać. Ale staram się słuchać.
Jeśli chodzi o podejrzenia dotyczące depresji: "W dzisiejszych czasach i holistycznym podejściu do pacjenta, trzeba brać pod uwagę mechanizm somatyzacji, więc zalecam panu/pani wizytę w poradni zdrowia psychicznego" Taka formułka zwykle działa. Jak lekarz każe, to ludzie idą.
A: Czasami nie wiem, co jest istotne dla lekarza, a co nie. Dlatego bywa, że wydaje mi się, że mówię za dużo, a czasem wręcz przeciwnie. A jeśli chodzi o leczenie psychiatryczne i wizyty u psychologa, to uważam że trzeba uświadamiać, że często jest taka potrzeba. I nie ma się czego wstydzić.
A: Czasami nie wiem, co jest istotne dla lekarza, a co nie. Dlatego bywa, że wydaje mi się, że mówię za dużo, a czasem wręcz przeciwnie. A jeśli chodzi o leczenie psychiatryczne i wizyty u psychologa, to uważam że trzeba uświadamiać, że często jest taka potrzeba. I nie ma się czego wstydzić.
6. Nie potrafią odpowiedzieć na pytania dotyczące ich zdrowia.
Jeśli już lekarz się przyłoży i zrobi porządny wywiad, to zwykle nie uzyskuje odpowiedzi na większość zadanych pytań. Nie wiem, nie pamiętam, może, to było dawno... A w ogóle, co mnie pan tak wypytuje?! To pan jest lekarzem - pan powinien wiedzieć, co mi jest!!!
M: No jasne, że się zdarza! Utrudnia pracę i w dużym stopniu jest przyczyną niepowodzenia leczenia.
A: Staram się nie latać z kwiatka na kwiatek i chodzić stale do tego samego specjalisty, by zachować ciągłość leczenia i dokumentacji medycznej. Ale w stresie, pod obstrzałem pytań doktora, zwykle zaczynam się czerwienic i jąkać.
7. Nie pamiętają nazw przyjmowanych leków.
Jakie leki pani przyjmuje? - No, takie małe, białe. Z krzyżykiem.
No. To krzyżyk na drogę.
No. To krzyżyk na drogę.
M: 80 % pacjentów nie pamięta nazw leków, które biorą i nie ma pojęcia na co one są.
A: Mam dziurawą pamięć, więc od kilku lat noszę w portfelu spis leków, które przyjmuję stale. Twoją listę też noszę, może się przydać w nagłym wypadku.
A na koniec dorzucam coś od siebie, czyli:
8. Peccatum bonus: Obsmarowują lekarzy w internecie.
Bez opamiętania, najczęściej anonimowo, na portalach, forach, blogach. Wrzucają wszystkich do jednego worka, piętnują i wytykają grzechy i grzeszki, a przede wszystkim znają się lepiej na leczeniu niż te konowały!
A: Mam dziurawą pamięć, więc od kilku lat noszę w portfelu spis leków, które przyjmuję stale. Twoją listę też noszę, może się przydać w nagłym wypadku.
A na koniec dorzucam coś od siebie, czyli:
8. Peccatum bonus: Obsmarowują lekarzy w internecie.
Bez opamiętania, najczęściej anonimowo, na portalach, forach, blogach. Wrzucają wszystkich do jednego worka, piętnują i wytykają grzechy i grzeszki, a przede wszystkim znają się lepiej na leczeniu niż te konowały!
Uff... To by było nasze, pacjentów wyznanie win. Dorzucicie coś jeszcze, czy jesteście święci? W nagrodę, następnym razem, postaram się opisać 7 grzechów głównych lekarzy.
Przyznaję się do sprawdzania objawów w Google. Wiem, że zawsze wywala najgorsze opcje z możliwych, ale i tak to robię. Ostatnio na przykład mam szumy w uszach, trochę zwlekałam z pójściem do lekarza, ale jak mi Gogle powiedział, że to guz to migusiem byłam zarejestrowana:) Także nie ma tego złego :) Pozdro! J.
OdpowiedzUsuńE, to chyba robi każdy kto ma dostęp do internetu :)
UsuńPozdro,
A.
Ad 7. To nie jest tak, że Pacjenci (najczęściej rodzaju męskiego) nie znają nazw zażywanych leków. Oni posiadają pamięć zewnętrzną! A na imię jej ... Żona :)
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt!
AG
P.S z niecierpliwością oczekuję grzechów głównych MD ;p
:D :D :D
UsuńA.