czwartek, 15 maja 2014

7 grzechów głównych lekarzy, czyli to ONI są winni

Prolog:
Drodzy Lekarze! Nienawidzę generalizowania i wrzucania do jednego worka wszystkich medyków (podobnie jak przedstawicieli innych zawodów). Przytoczone przeze mnie przywary nie dotyczą ogółu. W tym poście przeczytacie o negatywnych cechach, bo jak wiecie o dobrych się nie mówi - za nudny (i mało medialny) temat. Zanim oburzycie się na wypisane tu grzechy i grzeszki, spróbujcie spojrzeć na siebie z dystansu. 

Drodzy Pacjenci! Przed przeczytaniem tego postu proszę o zapoznanie się z moim wcześniejszym tekstem. Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień.
---------------------------------------------------------------------------------------------
7 GRZECHÓW GŁÓWNYCH LEKARZY:

1. PYCHA

Wierzą, że są cudotwórcami i górują wiedzą nad maluczkimi. Są panami życia i śmierci, a błędy się im nie zdarzają. Mówią między sobą w specjalistycznym języku, którego nie tłumaczą pacjentom.

2. CHCIWOŚĆ

Więcej, więcej, więcej! Szpital, poradnia, gabinet, przychodnia, pogotowie, orzecznictwo, wizyty domowe, krwiodawstwo, wykłady, badania, publikacje... Gdzie można jeszcze pracować, żeby więcej zarobić?!

3. NIECZYSTOŚĆ

Grzeszą, ale trudno im się do tego przyznać. Mają swoje zasady (Kodeks Etyki Lekarskiej), a ich nie przestrzegają. Spóźniają się do pracy, są łasi na "dowody wdzięczności", w publicznym szpitalu leczą prywatnych pacjentów, niechętnie wysyłają na dodatkowe badania.

4. ZAZDROŚĆ

W swojej grupie zawodowej nie wspierają się, tylko konkurują o pacjenta. Podważają diagnozy, dyskredytują, a nawet ośmieszają kolegów po fachu. 

5. ŁAKOMSTWO

Zalecają schudnąć, a są otyli. Każą rzucić palenie, a kopcą jak lokomotywa. Leczą z alkoholizmu, a sami zaglądają do kieliszka.

6. GNIEW

Są nieuprzejmi, a nawet chamscy. Obce jest im pojęcie empatii. Wyładowują stres na pacjentach. Milsi i bardziej rozmowni okazują się w prywatnym gabinecie.

7. LENISTWO

Po uzyskaniu tytułu nie dokształcają się porządnie i spoczywają na laurach. Stosują przestarzałe metody, są odporni na najnowsze doniesienia naukowe.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Epilog:
Co ciekawe, większość moich znajomych uważa, że ciągle bronię lekarzy. M. wręcz przeciwnie - jest przekonany, że zawsze stoję po stronie pacjentów. Jestem hipokrytką?

4 komentarze:

  1. Po przeczytaniu tego posta, hmm... musiałam przespać się z kłębiącymi się w głowie myślami i ze słowami, które cisną mi się na usta. Pod wieloma z ww. zarzutów mogłabym się podpisać, ba! dorzuć jeszcze kilka innych grzeszków. Wiele jestem w stanie wyjaśnić, usprawiedliwić, obalić. I choć jestem wobec siebie bardzo krytyczna, to powyższy tekst boli i powoduje, że odechciewa się pracować... Bo jeżeli takie jest społeczne podejście do mojego zawodu, który przecież z założenia ma służyć dobru pacjenta i z tą dewizą na co dzień haruję jak głupi osioł (bo moja praca wielokrotnie do tego się sprowadza), to konkluzja jest jedna - chyba nie warto ... Układ pacjent-lekarz ma być oparty na wzajemnej pozytywnej relacji zaufania, dobrego nastawienia, życzliwości. Wytykanie swoich grzechów - zarówno jednej, jak i drugiej strony zapewne takiej relacji nie buduje. A o pozytywnych rzeczach przecież pisać nie warto...
    P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też długo opierałam się przed opublikowaniem tego tekstu. Niestety ciągle natrafiam (czytam i słucham) na krzywdzące opinie na temat środowiska lekarskiego. M. uważa, że ten post nie wnosi nic dobrego (i konstruktywnego) do mojego bloga. Ja uważam, że skoro zdecydowałam się napisać o grzechach pacjentów, to uczciwie będzie napisać też o lekarzach. Choć wydaje mi się, że pacjentów potraktowałam łagodniej, z przymrużeniem oka, a zarzuty stawiane medykom są bardzo poważne.
      Jeśli prześledzisz mojego bloga, to zauważysz, że podjęłam się trudnej (i niestety coraz częściej wydaje mi się, że - niemożliwej) misji poprawienia stosunków pomiędzy lekarzami a pacjentami. Historie z naszego życia nie są tu publikowane tylko dlatego, że lubię publicznie o nich opowiadać - są tu by pokazać, że "lekarz też człowiek" - ma swoje gorsze i lepsze dni. Gdybyś mnie znała osobiście (a chyba się nie znamy), to wiedziałabyś też, jak bardzo mnie boli i jak się przejmuję, gdy ktoś obraża przy mnie lekarzy. Ten blog powstał także w wyniku wynikającej z tego frustracji.
      Mam nadzieję, że jeden tekst nie przekreśli tego, co staram się przemycać tu (często między wierszami) od grudnia 2012 roku. A jeszcze większą ufność mam w tym, że tak jak (pięknie!) napisałaś "układ pacjent-lekarz ma być oparty na wzajemnej pozytywnej relacji zaufania, dobrego nastawienia, życzliwości." I życzę ci P., żebyś "robiła swoje" jak śpiewał Młynarski i nie przejmowała się tym, kto ktoś gdzieś napisał, powiedział...
      Trzymam kciuki i serdecznie pozdrawiam,
      A.

      Usuń
  2. Bardzo ciekawy artykuł :) odważnie napisany :)
    pozdro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, dziekuje... Nie jest to jednak moj ulubiony tekst na blogu.
      Pozdrawiam!
      A.

      Usuń

Będę wdzięczna za każdy komentarz, ale spamerom i hejterom dziękuję, nie publikuję!