czwartek, 30 października 2014

hOOray for bOObies, czyli o CyCuszkach

To nie jest post dla osób, które uważają, że wszystkie badania profilaktyczne należą im się bezpłatnie - refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia.

Minął październik - tradycyjnie miesiąc, w którym przypominamy sobie o badaniu piersi. Zazwyczaj popieram wszelkie akcje namawiające do profilaktyki, choć coraz częściej wydaje mi się, że wynika z nich coraz mniej. Nie z powodu ich miałkości (są coraz bardziej kreatywne a nawet szokujące), ale z powodu braku reakcji grupy docelowej.


Od czasów liceum ja i moje piersi żyłyśmy pogodzone, nie przeszkadzając sobie nawzajem - obok siebie, ale w symbiozie. O nowotworach piersi dowiedziałam się wtedy od swojego ginekologa (tak, chodziłam do niego prywatnie). Miałam to szczęście, że trafiłam do lekarza uhonorowanego wyróżnieniem pewnego luksusowego pisma dla pań, które wspiera walkę z rakiem piersi. Przy każdej wizycie, na której odbywało się badanie cytologiczne (raz w roku), doktor badał mi piersi. Po skończeniu 25 lat zasugerował, że powinnam się wybrać na USG piersi - i tak też zrobiłam (badanie również było płatne).

W czasie ciąży zwróciłam baczniejszą uwagę na piersi, a po urodzeniu H. były wręcz w centrum mojej uwagi. Zaczęły żyć swoim życiem i służyć komuś innemu. To wtedy zaczęłam mówić o nich "cycki" choć nienawidziłam tego słowa. Nie zależało mi aż tak na ich komforcie, bo miały inne zadanie.

Po zakończeniu mlecznej drogi wszystko wróciło do poprzedniego stanu i nadarzyła się okazja, by towarzyszyć komuś w drodze na badanie USG piersi. A ponieważ byłam już po 30, postanowiłam również zapisać się na (płatną) wizytę. Tak się składa, że mamy w R. świetną lekarkę od chorób piersi - specjalistkę radioterapii onkologicznej - a przy okazji jedną z najbardziej przyjaznych pacjentom osób, które spotkałam na swojej drodze. 

Przed badaniem został zebrany wywiad:
- czy zauważyłam jakieś niepokojące zmiany na/w piersiach?
- czy w rodzinie (rodzice, dziadkowie) były przypadki chorób nowotworowych, a jeśli tak - to jakich?
- kiedy zaczęłam miesiączkować?
- kiedy była ostatnia miesiączka?
- czy urodziłam dziecko/dzieci?
- czy karmiłam piersią i jak długo, a jeśli tak - to czy nie występowały jakieś problemy?
- czy było już wykonywane jakieś badanie piersi, a jeśli tak, to jaki był wynik?

Potem piersi zostały pooglądane w pozycji stojącej z rękami na biodrach, zbadane ręcznie, a później (już na leżąco) nastąpiło samo badanie USG - troszkę żelu i promieniście na piersiach, a także pod pachami.

Na koniec zapytana przeze mnie pani doktor zasugerowała kolejną wizytę za dwa lata, zostałam także pouczona o comiesięcznym samobadaniu i obserwowaniu piersi - bo pierwsze zmiany wyczuje i zauważy kobieta, dopiero potem może je zbadać lekarz. 

Nigdy nie żałowałam ani złotówki na żadne z tych badań. Bo wiem, że to inwestycja w moje zdrowie. Bo wiem, że jak coś się stanie, to nie będę obwiniać lekarza, systemu ani państwa, tylko swoje zaniedbanie. Wiem też, że zaraz odezwą się głosy, że namawiam do "nabijania kabzy lekarzom", "że ciebie stać, a mnie nie", "że płacimy składki i się nam należy". 

Nie wiem, jak dostać się na badanie USG refundowane z NFZ* i nie o tym jest ten post. Chodzi o to, żebyśmy zaprzyjaźniły się ze swoim piersiami - robiły samobadanie, USG i mammografię wszelkimi możliwymi sposobami - żebyśmy wzięły piersi w swoje ręce!

PS Przy październikowej okazji serdecznie pozdrawiam K. i J. i ich walczące mamy - wspaniałe kobiety - trzymam kciuki i wysyłam pozytywną energię!

* - lekarz pierwszego kontaktu może jedynie dać skierowanie do poradni chorób piersi (i musi mieć ku temu podstawy), co nie jest jednoznaczne z USG lub mammografią

6 komentarzy:

  1. W Zabrzu na sumie była niedawno akcja dotycząca badania piersi i doboru stanika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że są takie akcje - tylko trzeba z nich korzystać!
      A.

      Usuń
  2. A ja jestem tchórz niestety :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale czego się boisz? Jeśli wyczujesz coś w samobadaniu, możesz to skonsultować z lekarzem. Badanie USG jest bezbolesne. Mammografia czasem bywa podobno bolesna (nie wiem, nie miałam, tak słyszałam - domyślam się, że zgniatanie piersi nie jest przyjemne), ale da się ją przeżyć.
      A.

      Usuń
  3. poproszę o namiar na wspomnianą w poście lekarkę ;)

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za każdy komentarz, ale spamerom i hejterom dziękuję, nie publikuję!