Minął tydzień i powoli opadły emocje z zeszłego czwartku. M. pojechał do miasta wojewódzkiego i... zdał część ustną, czy jak kto woli praktyczną, egzaminu specjalizacyjnego.
I to zdał całkiem nieźle, bo na ocenę dobry+ (db+). Przyznam, że tej części egzaminu już aż tak się nie bałam - wiedziałam, że skoro tak dobrze poszło mu na teście, to na ustnym nie może być gorzej. M. chyba nie podzielał mojej pewności ani optymizmu, ale akurat do tego zdążyłam się już przyzwyczaić.
Co dalej? "Żywot lekarza poczciwego" w przychodni, a co za tym idzie stabilizacja finansowa i mniejsza odpowiedzialność? Nie zrozumcie mnie źle - lekarz pierwszego kontaktu jest bardzo ważny - to od niego zależy, czy w porę zdiagnozuje chorobę i odeśle do odpowiedniego specjalisty. No, ale właśnie - odeśle. I nie ukrywajmy, że trudne przypadki w poradni trafiają się rzadko. Dominuje ból gardła, ból kręgosłupa i (przepraszam za wyrażenie - ani nie moje, ani nie M.) ból d**y.
A może wcielić w życie ambitny plan kolejnej specjalizacji? Kardiologia? Onkologia? Albo jeszcze inna "logia", której nazwy nie potrafię nawet wymówić, a co dopiero zapamiętać, nie mówiąc już o ogarnięciu czego dotyczy... A wtedy życie na garnuszku szpitala, stres, nauka, kolejny egzamin ale i.... prestiż?
Dobre decyzje, złe decyzje... |
A pomiędzy tym wszystkim beznadziejna walka z systemem na dyżurach na SOR-ze.... Z kolei prywata nie wchodzi na razie w grę, koszty wynajmu/przygotowania gabinetu przewyższyłyby chyba dochody, bo do internisty raczej nikt nie chodzi prywatnie, prawda?
Wiele rzeczy odkładałam do "po 20 listopada", do "po egzaminie". Bo liczę na to, że wiele się teraz w naszym życiu zmieni. Pytanie czy na lepsze, czy na gorsze...
M.! Pora zawładnąć światem! To zależy tylko od NAS!
PS W związku z rewolucjami w życiu zawodowo-prywatnym zastanawiam się też nad zmianami na blogu. Chętni do opracowania i wdrożenia nowego szablonu (zarówno za kasę, jak i za "Bóg zapłać") poszukiwani! No i może pora zmienić nazwę bloga, w końcu tacy młodzi to już nie jesteśmy...
Jak to mawiał mój znajomy "moja lista postanowień jest długa, ale na szczęście nigdy ich nie spełniam". Czasami za bardzo wybiegamy w przyszłość, owszem warto mieć jakieś plany i zarys na to co przed nami, ale najważniejsze aby żyć w zgodzie z samym sobą, a niektóre postanowienia niekiedy to zmieniają przez co nie do końca jest się szczęśliwym.
OdpowiedzUsuńPiękne i mądre słowa, ale za coś trzeba żyć :P
UsuńPozdrawiam,
A.
Polecam przeczytać i przekazać dalej :
OdpowiedzUsuńhttp://dreamscatcher.me/odpierdolcie-sie-od-lekarzy/