piątek, 31 lipca 2015

Palenie i pieczenie, czyli co mnie boli

Dopiero niedawno uświadomiłam sobie dlaczego ludzie długotrwale chorzy i cierpiący bywają często zgorzkniali. Dopadła mnie banalna przypadłość, a prawie pozbawiła naturalnego optymizmu i radości życia. 

Zgaga, bo o nią chodzi, sprawiła że jedno z największych przyjemności w moim życiu - jedzenie - przestało smakować. Nie chodzi o to, że nie mam apetytu - jem bo muszę i to dość regularnie - ale nie czerpię z tego zadowolenia. Choć staram się zachowywać pogodę ducha, to niestety skwaszona mina towarzyszy mi za często. 

Dawno temu M. na skutek pewnego schorzenia straciła węch. Opowiadała mi wtedy jakie to straszne być pozbawionym jednego ze zmysłów. Nie czując zapachu potrawy, nie była w stanie ocenić, czy jest ona świeża czy zepsuta, a co najgorsze - jedzenie nie smakowało. Na szczęście poddała się drobnemu zabiegowi, który przywrócił ten niedoceniany zmysł.

Przypomniało mi się to niedawno, gdy rozmyślałam o mojej dolegliwości. Jeśli taka drobnostka tak skutecznie wyciągnęła ze mnie niekończące się pokłady zgryźliwości, złego humoru i niechęci do jakiejkolwiek aktywności (stąd też m.in. moja dwumiesięczna nieobecność na blogu), to jak zachowywałabym się, gdyby przytrafiło mi się coś poważnego? 

Ot, taka smutna refleksja na koniec lipca. Nauczyło mnie to jeszcze bardziej podziwiać i szanować osoby przewlekle chore. Tymczasem zajadam się migdałami, popijam mlekiem (farmaceutyki w tej sytuacji nie pomogą) i chwilowo muszę się przyzwyczaić do tego uczucia.


4 komentarze:

  1. Zgaga? Farmaceutyki nie pomogą? Czyżby to o czym myślę? No miałam tę dolegliwość w tych dwóch ważnych okresach w moim życiu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A i ta nowa krótsza nazwa bloga jest przyjemniejsza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, też tak myślę. Adres zostawiłam, bo w końcu od takiego zaczynałam.
      A.

      Usuń

Będę wdzięczna za każdy komentarz, ale spamerom i hejterom dziękuję, nie publikuję!