wtorek, 17 maja 2016

Homeopatia, czyli można - ale po co?

W zamierzchłych czasach początków tego bloga popełniłam tekst o homeopatii. Kto nie pamięta, albo nie czytał wtedy moich wypocin, może sobie ten post odświeżyć klikając TU. Tymczasem niedawno powrócił temat zasadności, a właściwie jej braku, stosowania tej "terapii".

W ostatnim numerze "Gazety Lekarskiej" (pisma izb lekarskich) przeczytałam o zakończeniu sporu pomiędzy Naczelną Izbą Lekarską a Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów; sporu dotyczącego poglądu samorządu lekarskiego na homeopatię:

"Wyrokiem z 1 kwietnia 2016 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie oddalił apelację Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów od wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie – Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w sprawie stanowiska Naczelnej Rady Lekarskiej dotyczącego homeopatii.

Spór prawny o stanowisko, jakie samorząd lekarski zajął w 2008 r. w stosunku do homeopatii został tym samym prawomocnie zakończony. Stanowisko jest merytorycznie zasadne i zgodne z obowiązującym prawem. Samorząd lekarski obronił swe uprawnienie do zabierania głosu w sprawach dotyczących wykonywania zawodu przez jego członków.

(...)

W związku z brakiem wiarygodnych dowodów potwierdzających terapeutyczną skuteczność homeopatii i metod pokrewnych Naczelna Rada Lekarska wyraziła ocenę, że stosowanie tych metod nie mieści się w kanonie działań znajdujących oparcie w aktualnej wiedzy medycznej."*

* źródło: www.nil.org.pl

Także, tak jak w tytule posta - można - ale po co? Tyle się mówi o szkodliwości i działaniach niepożądanych leków, o pazerności firm farmaceutycznych żerujących na nieświadomości pacjentów (ja akurat w teorie spiskowe o Big Pharma nie wierzę), a o ogromnym biznesie i potężnych pieniądzach zbijanych na homeopatii cisza... 
Homeopatyczna operacja: Szybko siostro, proszę mi podać nic.

Sami wiecie co robić - użyjcie mózgu. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będę wdzięczna za każdy komentarz, ale spamerom i hejterom dziękuję, nie publikuję!