środa, 2 stycznia 2013

Karta czasu pracy i e-WUŚ, czyli idzie nowe

Od 1 stycznia 2013 roku działa e-WUŚ, czyli Elektroniczna Weryfikacja Uprawnień Świadczeniobiorców.  Ten stosowany w szpitalach, przychodniach i poradniach system ma umożliwić natychmiastowe potwierdzenie prawa pacjenta do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Mówiąc prościej: potwierdzić lub zaprzeczyć temu, że jesteśmy ubezpieczeni i mamy prawo do bezpłatnego leczenia. Koniec z RMUA, książeczkami i zaświadczeniami. Wystarczy podać numer PESEL i mieć przy sobie dokument ze zdjęciem, żeby potwierdzić tożsamość. Uwaga mieszkańcy województwa śląskiego! Warto nadal mieć przy sobie kartę chipową. W niektórych przychodniach system odczytujący kartę połączony jest z e-WUŚ. W razie wątpliwości można zajrzeć na stronę Narodowego Funduszu Zdrowia do FAQ - najczęściej zadawanych pytań - wystarczy kliknąć tutaj

Dziś prawdziwy test e-WUŚi, bo po Nowym Roku naród tłumnie ruszył się leczyć. Jak donoszą media - na razie nie jest źle. Serwery wytrzymały (sic!), rejestratorzy przeszkoleni, błędy w systemie zdarzają się sporadycznie. A pacjenci? Po zeszłorocznym zamieszaniu z refundacją leków, strajkiem lekarzy i aptekarzy oraz niezrozumiałymi  decyzjami NFZ chyba nic im już nie straszne. Pewnie są tacy, którzy podeszli do całej sprawy ze zrozumieniem, ale są i tacy, którzy pomstują czekając dłużej w kolejce. Pamiętajcie - tylko spokój nas uratuje! W końcu musi być gorzej, żeby było lepiej...



Tymczasem u M. w szpitalu także zmiany. Nowy dyrektor od 1 stycznia wprowadził karty czasu pracy. Teraz lekarze, pielęgniarki i inni pracownicy szpitala "odbijają" karty w momencie wchodzenia i wychodzenia z pracy. System jest tak zaawansowany, że podczas odbijania robi zdjęcie, można też zamiast odbijania wpisać kod lub zostawić odcisk palca (wow!). Cóż, dla nikogo nie jest tajemnicą, że na niektórych oddziałach spotkanie po godzinie 12.00 lekarza innego niż nieszczęsny dyżurant jest prawdziwym cudem. Częściowo jest to spowodowane tym, że lekarze pędzą do innych miejsc pracy, żeby uprawiać prywatę, czytaj: zarabiać kasę. Karty mają temu zapobiec. Część lekarzy zmniejszyła więc sobie etat, część zmieniła na późniejsze godziny przyjmowania w poradniach. 

Pytanie - czy wprowadzenie karty będzie zmianą na lepsze dla pacjentów? Czy lekarz siedzący w pracy "od do" będzie miał dla pacjenta więcej czasu? Na pewno nie wykona więcej badań, bo na przykład centrum diagnostyki jest czynne do 14.00. A może lepiej sprawdziłby się taki system: po wykonaniu wszystkich obowiązków, lekarz kończy bez względu na godzinę? Zanim posypią się na mnie gromy za ten pomysł  - przyznajcie szczerze, ile godzin w pracy poświęcanie... pracy? Facebook, NK, sprawdzanie prywatnej poczty, wychodzenie "tylko na chwilkę" na miasto, na zakupy itd. A może nawet teraz, czytając tego bloga, jesteście w pracy, hmm? Z badań wynika, że Polacy na tle Europejczyków przepracowują w tygodniu bardzo wiele godzin, ale z efektywnością  jest już o wiele gorzej. Na koniec dodam, że krążą słuchy, iż system kontroli czasu pracy kosztował szpital milion złotych.

Co myślicie o e-WUSi? I jak to jest z tym czasem pracy lekarzy?


6 komentarzy:

  1. E-wuś - jak na razie OK, ale chyba czas pokaże czy warto było inwestowac taką kasę; karty czasu pracy dla lekarzy - sorki M. - jak najbardziej! Dodałabym do tego kasy fiskalne w prywatnych gabinetach i dokladne rozliczanie z każdego pacjenta z fiskusem! JS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uważam, że nie ma się co ekscytować na wyrost, ale jestem pozytywnie zaskoczona, że mamy 3 stycznia i system dalej działa;)
      Co do karty - ma być dobrze dla pacjenta, ale nie od dziś wiadomo, że zadowolony lekarz, to i do pacjenta się uśmiechnie;) Także jw. - poczekamy, zobaczymy!
      A kasy już są u lekarzy i adwokatów, którzy przekroczyli pewien próg dochodów (nie mam pojęcia dlaczego ustawodawca tak to wymyślił, tym bardziej, że w Domach Kultury kasy też są, a dochody z działalności znikome). Jestem za kasami, ale w takim razie dla wszystkich - mechaników, stolarzy, kominiarzy itd. Jak likwidować szarą strefę to całą, a nie wybrańców.
      A.

      Usuń
  2. Nie wiem jak EWUŚ bo jeszcze nie korzystałam (nie omieszkam), chciałoby się rzec święty czas ale biblijno-przaśna nazwa poraża (może tylko takiego grzesznika jak ja:D).
    Co do czasu pracy, dokładnie to samo - uff no w końcu, byle tylko działało i zarobiło na siebie, a nie sprowokowało do oburzenia, strajku i likwidacji systemu, który jeszcze nie zaczął działać (jak już to miało miejsce gdzie indziej).
    A u mechaników, stolarzy, kominiarzy nie ma kas ? Nie można dostać rachunku ? Nie mają zgłoszonej działalności gospodarczej? Chcesz rachunek to prosisz, ja też u lekarza muszę to robić bo rachunek dostaję może u 2%. Robienie przepisów, wyjątków dla różnych grup prowadzi do tego, że każdy siedząc na swoim stołku patrząc na innych może czuć się pokrzywdzony i należy z tym skończyć (taa wiem, że to może być brane za idealistyczną mrzonkę).
    W pracy należy pracować i nie wiem co ma piernik do wiatraka czy to, iż ktoś za biurkiem siedzi na fejsie a lekarz, który niby jest w szpitalu a tak naprawdę siedzi w prywatnym gabinecie to jest dobre porównanie mające na celu usprawiedliwianie jednego czy drugiego. Oboje powinni dostać naganę a następnie wylecieć z pracy. Tak jak "szpiegowani" biurowi pracownicy, tak samo lekarze, adwokaci, sprzątaczki, obojętnie kto, jeśli zobowiązują się do tego, że siedzą od do albo to i to robią, to się powinni z tego wywiązywać. Od tego są umowy między pracodawcą i pracownikiem oraz opis stanowiska pracy wraz z wynikającymi obowiązkami by były wiążące. Nie są po to by podpisać a następnie szukać wymówek, porównań, absurdów by znaleźć lipne usprawiedliwienia dla swoich wygodnych działań.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, trzeba się uderzyć w piersi i wziąć odpowiedzialność za swoje słowa. Jeśli nieopatrznie zasugerowałam, że któryś z pracowników szpitala się oburza na nowy system, to przepraszam - nie było to moją intencją. Wbrew obiegowej opinii (którą przytoczyłam pisząc o pustych oddziałach) oni też ciężko pracują (przy okazji - na fejsie nie siedzą, mają blokady). Tak jak napisałam, lekarze się dostosowali i nic mi nie wiadomo o protestowaniu. Na pewno byli zdezorientowani, zastanawiali się, jak to wszystko będzie działać, ale nie więcej, niż każdy inny pracownik, któremu coś się zmienia w pracy. Powtórzę jeszcze raz: oby te, niewątpliwie potrzebne, uregulowanie czasu pracy przełożyło się na zwiększenie jakości opieki nad pacjentem.
      Podkreślam, że ostatni akapit jest wyłącznie MOIM (a nie M., czy jego kolegów) zdaniem na temat mierzenia czasu pracy. Mimo wszystko upieram się, że w niektórych zawodach metoda "zrobię, co mam zrobić i idę do domu" jest lepsza niż bezsensowne siedzenie. U mnie w pracy wygląda to jeszcze inaczej: są dni, kiedy nie wiemy w co ręce włożyć, a są także spokojniejsze - wtedy zwykle robi się od dawna odwlekane rzeczy, które mogły poczekać. Więc wszystko zależy od charakteru wykonywanych obowiązków.
      Co do rachunków u innych przedsiębiorców - mogę przytoczyć dokładnie te same procentowe dane. Może u 2% mechaników dostaję paragon. Dlatego my jeździmy z naszymi autami do firmy, która wystawia faktury i z tego miejsca serdecznie pozdrawiam jej pracowników.
      A.

      Usuń
  3. Acha i jeszcze jedna kwestia...aby polepszyć stan zdrowia lekarzy i wesprzeć ich w walce z naturą (mam tu na myśli zbyt krótką dobę i brak czasu na odpoczynek czy sen) proponuję zakazać łączenia dwóch form zatrudnienia tzn: etat w szpitalu + prywatna praktyka lekarska bez kontraktu z NFZ. Powiedzmy sobie szczerze: nikt nie jest w stanie dać z siebie 100% przy diagnozowaniu i leczeniu pacjentów jeśli jest po 12 godzinnym (ba czasem 24 godzinnym) dyżurze w szpitalu i właśnie zasiada w fotelu w swoim prywatnym gabinecie na kolejne minimum 10 godzin. Dodatkowym, można by rzec ubocznym efektem powyższego zakazu, byłaby eliminacja możliwości popełniania przestępstwa jakim jest pobieranie korzyści majątkowych (w zaciszu prywatnego gabinetu) za przyśpieszenie czasu oczekiwania na zabieg w placówce państwowej (szpitalu zatrudniającym tegoż samego lekarza) czyli tzw. przeskoczenie kolejki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Anonimie,
      widzę, że masz mnóstwo pomysłów na reformę służby zdrowia, szkoda że anonimowo.
      Za zupełnym zakazem łączenia nie jestem, bo jak opowiada M. praca w szpitalu bardzo rozwija (trafiają tam "trudniejsze przypadki" niż do prywatnych gabinetów), lekarz nabywa doświadczenia i staje się lepszym fachowcem (wiedzę wykorzystuje i państwowo, i prywatnie). Ale z tego, co zrozumiałam chodzi ci o sytuację, gdy lekarz zaraz po dyżurze pędzi do prywatnej praktyki - też mi się wydaje, że nie jest w stanie trzeźwo myśleć. Nie mówiąc już o patologiach związanych z przyśpieszaniem zabiegów za pieniądze, które trzeba potępiać. W tej kwestii nie mogę się wypowiedzieć, bo M. nie prowadzi prywatnej praktyki. Przyjmuje w państwowej przychodni po odpoczynku i ma umowę tylko na 3 godziny. O poruszone przez ciebie sytuacje trzeba by zapytać lekarzy, którzy tak robią. A może jakiś list otwarty do Ministerstwa Zdrowia albo Naczelnej Izby lekarskiej?
      A.

      Usuń

Będę wdzięczna za każdy komentarz, ale spamerom i hejterom dziękuję, nie publikuję!