czwartek, 31 października 2013

Halloween, czyli tydzień żywych trupów

Dawno postu nie było, bo... chora byłam. Pamiętacie, jak pisałam o szczepionce przeciwko grypie? Tu zamieszczam link, można sobie odświeżyć. Otóż postanowiłam przestać teoretyzować i sama się również zaszczepić. Poświęciłam się, ale to wszystko dla was - na pewno to docenicie...

Ale nie tylko chęci poznawcze mną kierowały. Inne powody (wymieniam w przypadkowej kolejności) to:
1. Czuję się ostatnio osłabiona, mój organizm daje mi znać, że nie jest OK
2. Nie chcę zarazić czymś poważnym H.
3. M. ma non stop kontakt z wirusami i bakteriami, a ja mam kontakt z nim (choć nie non stop)
4. Sezon się jeszcze na dobre nie zaczął, a ja już zaliczyłam przeziębienie i tzw. grypę żołądkową
5. Wyznaję szczerze: nie jadam zdrowo, nie prowadzę też aktywnego stylu życia

Poszłam więc na łatwiznę i w miniony piątek zakupiłam w aptece (bo w przychodni zabrakło) szczepionkę, a następnie zostałam przez miłą panią pielęgniarkę nakłuta.

Rezultaty? Przez dwa dni po szczepieniu napiep... bolała mnie ręka, a potem wystąpiły objawy przeziębienia (ból gardła, katar, uczucie zmęczenia). Wow, ja to mam szczęście. Pytałam wszystkich znajomych, którzy się szczepili - nikt nie miał objawów poszczepiennych. Łyknęłam więc superhipersilny lek - taki, co to się go bierze, jak się jest chorym, a do pracy chodzić trzeba (jakoś w październiku i listopadzie mamy w domu kultury wysyp imprez, a poza tym staram się wykonywać obowiązki pełnego etatu w 3/4, powtarzam: staram się). 

Przez ostatni tydzień chodziłam więc lekko zamroczona, prawdziwe zombie, ale M. wspominał coś o silnych składnikach owego leku... W każdym razie: dziś już jest lepiej i wcale (już) nie żałuję, że się zaszczepiłam. Zobaczymy, jak przeżyję sezon grypowy.

Muszę jeszcze dodać, że ten post nie jest sponsorowany przez żadnego producenta szczepionki przeciwko grypie i niestety nie dostanę za jego napisanie wycieczki do ciepłych krajów. Niestety.


Co do wyższości Dziadów (i Wszystkich Świętych, a co za tym idzie Dnia Zadusznych) nad Halloween, to nie będę się rozpisywać - wszyscy już to zrobili - od wielu lat, konsekwentnie stoję pośrodku i wyznam krótko: Halloween - nie obchodzę, ale też nie potępiam. 



4 komentarze:

  1. Ja codziennie wypijam magiczną miksturę z imbirem i octem jabłkowym wierząc (być może naiwnie), że mnie grypsko nie dopadnie. Stasiu jak narazie pokornie znosi smak mleka. Zdrówka życzę! J.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za życzenia, nie było tak źle - troszkę podkoloryzowałam dla wzmocnienia efektu ;)
      Myślę, że naturalna profilaktyka przeciwko grypie jest jak najbardziej OK!
      Heh, gdybym tylko miała przepis na tę magiczną formułę... Albo raczej: gdybym tylko miała choć trochę chęci, żeby ją zrobić! :P
      A.

      Usuń
  2. Ja jako przeciwnik szczepień dodatkowych też raczej stawiam na profilaktykę, a Halołina nie lubię, bo jaki kraj taki halołin. Widziałaś polskich przebierańców? Jakaś pomyłka po prostu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako laik w sprawie profilaktyki naturalnej stawiam na szczepienie ;) Ale przeciwniczką ani jednego, ani drugiego nie jestem.
      Co do Halloween - mam sentyment do tego święta, bo przeżyłam je w Stanach i widzę je trochę inaczej. Przyjęłam 31.10 przebierańców, choć sama nie świętuję. Po prostu wyznaję zasadę: żyj i daj żyć innym. Ja i moja rodzina celebrujemy Wszystkich Świętych po swojemu i myślę, że takich jak my jest zbyt wielu, żeby polska tradycja przepadła. A reszta niech świętuje jak chce!
      A.

      Usuń

Będę wdzięczna za każdy komentarz, ale spamerom i hejterom dziękuję, nie publikuję!