Zastanawialiście się kiedyś, co czuje lekarz, któremu umrze pacjent?
Bo ja wielokrotnie myślałam o tym, co przeżywa M. tracąc chorego.
W moim życiu jest parę duchów zmarłych krewnych i znajomych. Wiem, że w świecie M. jest tych dusz o wiele, wiele więcej.
Lekarze różnie podchodzą do tematu śmierci. Znam takich, którzy zawierzają to Bogu. Znam takich, którzy stosują wyparcie. Znam wreszcie takich, który obracają wszystko w czarny humor mówiąc: "po dzisiejszym dyżurze 1:0 dla Tej z Kosą", "pacjent z 5 wylądował na 12 piętrze" [w szpitalu jest 11 pięter], "ten z 6 wybiera się do domu. Ale do Domu Pana".
Mnie już to nie szokuje, żadne zachowanie doktorów nie dziwi. Bo wiem, że na postawione na wstępie pytanie nie można odpowiedzieć. Tego sobie nie można wyobrazić.
M. do wylewnych nie należy, sporadycznie przynosi pracę do domu, a już niezwykle rzadko rozmawia ze mną o śmierci swoich pacjentów.
I właśnie dlatego tak bardzo mnie wczoraj (w Dzień Wszystkich Świętych) zaskoczył: "Dziwnie tak chodzić po tym cmentarzu - wiedząc, że leży tu tak dużo osób, którym starałem się pomóc, ale się nie udało."
by Subyello, via Flickr
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będę wdzięczna za każdy komentarz, ale spamerom i hejterom dziękuję, nie publikuję!