piątek, 7 marca 2014

Gałgankowy skarb, czyli o pewnej zgubie

Kto miał w dzieciństwie zabawkowego, plastykowego Murzynka*? Ja miałam i bardzo go lubiłam. Uwielbiałam też przeglądać w gazecie przygody Profesora Filutka i jego psa Filusia. 

Dlatego nie mogłam się oprzeć, gdy zobaczyłam, że wydawnictwo BABARYBA.PL ponowne wydało "Gałgankowy skarb" autorstwa Zbigniewa Lengrena.  Na stronie wydawnictwa przeczytacie parę słów o kulisach powstania opowieści. Muszę przyznać, że po zapoznaniu się z wspomnieniami córki autora lubię Lengrena jeszcze bardziej - jego zabawny styl, kreskę, a przede wszystkim przeuroczych bohaterów. Książka, o której chcę wam dziś napisać, jest w małym, poręcznym formacie, w kartonowym (odporniejszym na zniszczenie) wydaniu:


Prosta, rymowana historia poszukiwania tytułowego skarbu - szmacianego Murzynka - kończy się oczywiście happy endem. Ale po drodze spotykamy wiele ciekawych postaci:


łysego dziadka
babcię jak z obrazka
tatę w typie inteligenta z PRL-u
sexy mamusię
wujka z zaczeską
ciocię w dzwonach,
i to jeszcze nie wszyscy:



A na zakupach w pewnym szwedzkim salonie wyposażenia wnętrz zakupiliśmy H. jej własnego gałgankowego Murzynka. Niech sama dopisze mu jego historię.


* - jeśli określenie "Murzynek" wydaje ci się niepoprawne politycznie, zachęcam do zapoznania się z artykułem w Dużym Formacie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będę wdzięczna za każdy komentarz, ale spamerom i hejterom dziękuję, nie publikuję!